- Gdzie Pani jedzie?
- Do końca, na samiuśką pętle, a Pan?
- Na cmentarz.
- Jedzie Pan kogoś odwiedzić?
- Kogoś najbliższego. Zgadnie Pani?
- Pewnie żonę...
- Kogoś jeszcze ważniejszego.
- ...
- Moją Mamusię.
- Odeszła trzy lata temu, a ja dalej się z tym nie pogodziłem.
W dniu w którym umarła byłem u Niej w szpitalu z kolegą. Spała. Kolega mówi, żebym Ją obudził, ale ja nie chciałem przerywać Jej snu. Przyniosłem Jej z domu kubek, z taką przytwierdzoną rurką, lubiła z niego pić. Stwierdziłem, że jak się obudzi i go zobaczy to będzie wiedziała, że byłem. Mama zmarła tego wieczora. Nie wiem czy zdążyła go zobaczyć...
Para oczu, dwie ręce i nogi, jeden nos i usta. Jedna głowa, brzuch, dwie ręce i stopy, u każdej po dziesięć palców. Wszyscy jesteśmy tacy sami - bez względu na to jak się ubieramy, gdzie mieszkamy, w jaki sposób żyjemy. Bez względu na długość włosów, kolor oczu, barwę głosu - każdy z nas jest człowiekiem; mówi, czuje, słyszy.
A co jeśli ktoś nie ma palca u jednej dłoni, a jeśli w ogóle nie ma ręki? Jeśli ktoś stracił wzrok, nie chodzi a porusza się na wózku, jeśli jest chory, lub nie potrafi mówić? A jeśli ma inny kolor skóry? Ile prawdy jest w twierdzeniu, że wszyscy jesteśmy tacy sami, skoro niektórzy są od nas inni? A może to my jesteśmy inni od nich?
Przedstawiłam Wam krótki fragment rozmowy z Panem, którego poznałam dziś na przystanku autobusowym. Przysiadłam się do Niego z torbami pełnymi zakupów, a On popatrzył na mnie i powiedział:
- Pani Mąż powinien bardzo Panią doceniać. Jeśli tego nie robi to powinien.
Uwierzycie, że wczoraj zarzuciłam mężowi, że czuję się przez Niego niewystarczająco doceniana? Macie racje, sama nie mogę w to uwierzyć.
Tak zaczęła się nasza rozmowa. Pan nie był ubrany tak jak wszyscy mijający nas przechodnie, miał czerwone klapki i przewieszoną przez ramię brudną torbę. Z kieszeni koszulki wystawała Mu paczka papierosów. Początkowo myślałam, że jest pijany, ale podjęłam z Nim rozmowę, mimo iż spodziewałam się, że nie potoczy się ona tak jak powinna. Że zacznie gadać od rzeczy, a ja nerwowo tupiąc nóżką będę rozglądać się za swoim autobusem wściekła, że w ogóle usiadłam z nim na tej ławce. Tak się nie stało. Pan okazał się chory. Nie wiem na co, ale wiem jedno - oprócz wszelkich chorób na jakie mógł zapaść jedna wybijała się ponad wszystkie - samotność.
Uwierzcie mi, że kiedy przyjechał mój autobus - żałowałam, że muszę do niego wsiąść.
Wszyscy omijają Go szerokim łukiem, bo jest inny, bo trochę niezadbany. Nikt się do Niego nie przysiada, nikt nie rozmawia, zaczepiony nie odpowiada. I tak jest od lat.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że powinienem być twardy, użyć czasami kilku mocnych słów. A ja nie umiem, po prostu taki nie jestem.
A ja będąc w przedszkolu byłam grubsza niż inni. Co prawda dzieci bawiły się ze mną, może aż tak nie odczuwały tak mocno tego, że jestem... trochę inna od nich? Kiedyś padło kilka niemiłych słów, które utkwiły w pamięci i choć dziś nie bolą, dziś się tym nie przejmuję, ale kiedyś były dla mnie jako dla dziecka równie ważne co przykre.
Czy rozmawiacie z dziećmi na temat inności?
Czy Wasze dzieci interesują się tym, pytają?
W jaki sposób o tym mówicie?
Być może dacie mi kilka wskazówek, bo w końcu wszystko przede mną...
Dzieci są różne i nie zawsze Ich zachowania wynikają z prawidłowego, czy nieprawidłowego wychowania przez rodziców. Każde dziecko ma inny charakter - jedno jest bardziej wrażliwsze od drugiego, jedno skryte, drugie gada jak najęte, jedno wytknie palcem dziecko chore na downa i krzyknie ze strachu, a drugie po cichu zapyta: Mamo, czemu ta dziewczynka jest inna?
Myślę, że bardzo ważnym jest zwracać uwagę na to, że mimo, iż jesteśmy tacy sami, różnimy się od siebie. I jeśli to możliwe zacierać granice. Granice strachu, wstydu, zmieszania...
Moja Córka ma 2,5 roku i nigdy jeszcze nie zwróciła uwagi na kogoś różniącego się od Niej i od innych wokół. Jak każda matka zastanawiam się jak zareaguje kiedy przyjdzie Jej zmierzyć się z tym tematem. Czy ja sama będę w stanie wytłumaczyć Jej wszystko zgodnie ze swoimi oczekiwaniami? Czy nie popełnię błędu prosząc Ją żeby podała rękę choremu chłopcu, podczas gdy Ona zacznie krzyczeć, że nie chce? Jak będę się wtedy czuła ja i Ona? A przede wszystkim - jak będzie czuł się chłopiec i Jego rodzice?
Nie wolno pokazywać palcem, ale i lekceważyć nie jest dobrze. Jak znaleźć złoty środek?
Nie wszystkie tematy muszą być wygodne i nie wszystko łatwo jest wytłumaczyć. Wiem, że i na naszą lekcję przyjdzie czas i że będę się musiała do niej solidnie przygotować.
Być może Wy macie już te lekcje za sobą. Być może sami nie bardzo potraficie zachować się w niezręcznych sytuacjach? Ja wciąż się tego uczę i wierzę, że kiedy padnie to pierwsze pytanie będę przygotowana na dobrą odpowiedź.
- Dziękuję, że się Pani do mnie uśmiechnęła, dziękuję za tę rozmowę.
Podjęłaś ciężki chociaż bardzo ważny temat, inność od zawszę była raczej przywarą niż atutem, my jako naród jesteśmy generalnie mało tolerancyjni niby nic nikomu nie przeszkadza do czasu gdy zaczyna się temat obcokrajowców innych religii itd. Kupiłam mojej córce książkę "Różnimisię" aby od samego początku pokazać że nie wszyscy musimy być tacy sami. Mam nadzieję że przyszłe pokolenie- nasze dzieci będzie bardziej tolerancyjne :)
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję. Mój ojciec jest rasistą i wielokrotnie już użył nieprzyjemnego sformułowania określającego Murzynów i to przy mojej Młodej. Zwracam Mu uwagę, jednocześnie zdając sobie sprawę, że to walka z wiatrakami. Mam nadzieję, że moja Córka będzie rozsądną dziewczynką i Jego głupie teksty puszczała mimo uszu. ;)
UsuńCiezki temat ;)
OdpowiedzUsuńMoja ma 4 latka i pytania sie zaczynaja typu a czemu ta pani na wozku jezdzi.. Zauwaza takie rzeczy ze ktos palca nie ma czy nogi a nawet na poczcie "mamo dlaczego ten pan ma brudne spodnie" typowy budowlaniec ..a wiadomo jak na budowie ;) Wiec staram sie tlumaczyc szybko i na temat.. Bo gdy za dlugo to chyba Ami wtedy juz nie inreresuje ;) Takze jak o cos pyta to staram sie tlumaczyc.. no ale jak czasami walnie pytaniem to nie wiadomo gdzie szukac odp :D