Każdego dnia stajesz przy oknie i obserwujesz otaczający Cię świat.
Widzisz sąsiadkę, która codziennie skoro świt wychodzi do piekarni po świeże pieczywo dla rodziny, chłopaka z naprzeciwka wyprowadzającego na spacer burego kundelka. Właścicielkę sklepu zoologicznego maszerującą z kubkiem kawy w ręku - znowu spóźnioną do pracy. Ludzi biegnących z różnych stron w kierunku pętli - niektórzy nie zdążają na czas, z oddali widzisz jak grożą palcem odjeżdżającemu kierowcy autobusu. Codziennie widujesz tę samą panią w czerwonych włosach, która zawsze w sobotę robi duże zakupy w osiedlowym sklepiku, a później [ze względu na gabaryty] nie może dotaszczyć ich do domu.
Patrzysz na tę samą topolę codziennie - rano i wieczorem, ale nie zauważasz, że rośnie. Wczesną wiosną dostrzegasz, że puszcza pączki, później - dojrzewające owoce. Widzisz, że coraz mocniej się zieleni, a kiedy zaczynasz częściej kichać - wiesz, że pyli. Jesienią obserwujesz przebarwiające się na żółto liście. Któregoś dnia podchodzisz do okna i nie posiadasz się ze zdumienia kiedy opadł ten ostatni...

Taka ogromna refleksja nasuwa Ci się po kilku/nastu/dziesięciu dniach/miesiącach/latach. I to być może jej sprawka, że nie umiem [i nie chcę] rozstawać się z aparatem. I że mam Jej zdjęć tysiące - nie tylko z pierwszymi stokrotkami, w jeziorze, w złotobrązowych liściach i na śniegu. Kiedy biega po schodach, układa puzzle, zjeżdża ze zjeżdżalni, maluje, tańczy, rysuje kredką po ścianie, buszuje w moich kosmetykach, kiedy śpi, je podwieczorek, wygrzewa się w słońcu na balkonie, leży na dywanie i śmieje się z niczego, kiedy zajada Nutellę łyżką i kiedy jest wściekła, bo ja decyduję, że to już koniec obżarstwa.
Tak bardzo chcę zatrzymać każdą chwilę, że kiedy mój mąż mówi z przekąsem:
- Ze wszystkich ludzi, których mijamy, jesteś jedyną, która w jednej ręce trzyma wielkanocny koszyk, a drugą robi zdjęcia - czuję dumę - nie wstyd.
Chcę nie tylko być obserwatorem Jej dorastania, ale i móc wczuwać się w każdą towarzyszącą temu emocję.
Bardzo wierzę, że mi się uda.


Jak ja Ciebie doskonale rozumiem :)) Ja to już jak nie aparatem to chociaż tel włączony i zdjęcia cykam :D
OdpowiedzUsuńdoskonale Cię rozumiem, chce miec uwiecznioną każda chwilę Miszki więc mamy tysiące zdjęć, nie zawsze udanych ale za to gdy je oglądamy to aż lezka sie w oku kręci:) wspomnienia to jedyne co nam z czasem pozostaje ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na aparat przydała by sie osobna ręka :D a wszystkie te chwile... nie każdy może sobie pozwolić na tak wspaniałe pamiątki.
OdpowiedzUsuńI jak tu jej nie fotografować jak ona taka pogodna :D