czwartek, 16 maja 2013

DOBRZE JEST BYĆ MAMĄ.

Doskonale pamiętam czas zaraz po porodzie, kiedy jak ognia bałam się spacerów ze swoim dzieckiem. Wychodziłam na nie wyłącznie wtedy kiedy Mała już spała, a kiedy podczas spaceru otwierała oczy pośpiesznie robiłam w tył zwrot. Bałam się, że zacznie płakać. Że dostanie nagłego napadu głodu, a ja nie będę mieć gdzie usiąść i na spokojnie przystawić Ją do piersi. Albo, że podczas spaceru zrobi kupę, a ja nie przebiorę Jej przecież na wietrze. Albo, że zacznie płakać, bo będzie potrzebować bliskości, a ja w danej chwili nie będę mogła Jej tego dać. Teraz wspominam to z lekkim uśmiechem na twarzy, nawet z niedowierzaniem, że mogłam być tak mało opanowana i kompletnie niepewna siebie. No ale tak to było. 

Z kilkumiesięcznym dzieckiem spacerowało się o niebo lepiej. Mając w wózku butelkę z mlekiem, butelkę z herbatką, pampersy, ulubione maskotki i grzechotki czułam się pewniej. W sezonie letnim wychodziłam nawet na kilkugodzinne spacery, na których moje dziecko spało jak anioł, a ja pochłaniałam książki - jedną za drugą. Ten okres z perspektywy czasu wspominam chyba najmilej, choć w tamtym momencie dużo dałabym, żeby Oliwia już siedziała. Marzyłam o tym, by móc jak najszybciej pokazać Jej świat z perspektywy nowej spacerówki.

No i przyszedł dzień na zmianę wózka. Wszystko było świetnie, na spacerach była taka grzeczna! Do czasu aż nauczyła się dreptać po domu za rękę. Czas spacerówki zakończył się równie szybko, co się zaczął. W jednej ręce trzymałam ledwie chodzącego grzdyla, drugą pchałam wózek. Zmęczone mięciometrową trasą dziecko lądowało na rękach, a wózek pchałam brzuchem. Wtedy nie marzyłam o niczym innym, jak tylko cofnąć się do czasu tych pochłanianych na ławce książek i zerkania na słodko śpiące maleństwo.

Stało się - moje dziecko chodzi. Pewnie, niechwiejnie, idealnie. Spacerówkę odstawiła kompletnie. Kiedy nakłaniałam Ją na wejście do wózka - to był dopiero cyrk! Myślałam sobie: W sumie fajnie, teraz puszczę Ją przed siebie i będzie bieeegła, a ja w tym czasie będę powłóczyć nogami w swoim tempie i odpocznę. Jakkolwiek wiarygodnie to wtedy brzmiało, bardzo szybko okazało się absurdem, bo im szybciej dziecko biegło, tym szybciej okazywało się, że nie ma już sił, by wrócić samodzielnie. I dźwigałam kilkanaście kilo na długich dystansach. Wtedy to dopiero byłam zmęczona. I w myślach błagałam: Dziecko, wróć mi do tej spacerówki!


Tak to już jest dziewczyny. Po narodzinach myślimy o tym, kiedy nasza pociecha zacznie siadać. Jak już osiągnie odpowiedni wiek i umiejętności, jak najszybciej chcemy żeby zaczęła chodzić. Jak zaczyna chodzić, chcemy, żeby wróciła do wózka. Później, żeby mówiła. A jak już zacznie to niekiedy błagamy w myślach, aby przestała. ;)

Macierzyństwo nauczyło mnie pokory, przyjmowania wszystkiego takim jakim jest, bez względu na to czy dzieje się 'terminowo'.
Nabrałam świadomości, że każde dziecko rozwija się we własnym indywidualnym tempie. Nie poganiam mojej Córki i nie wywieram na Niej presji, a zachęcam. Jeśli nie chce czegoś robić, powtarzać po mnie słów - nie naciskam. Myślę, że dzięki macierzyństwu my kobiety odkrywamy wiele prawd o sobie, o tym jakie jesteśmy i jakie mamy oczekiwania wobec siebie, nie tylko wobec naszych dzieci.

No i przyznajcie - fajnie być mamą. Nawet niosąc na jednej ręce piętnastokilowego brzdąca, a w drugiej ciężkie siaty z zakupami. Nawet jak owy brzdąc rysuje nam świecówkami po niedawno malowanych ścianach. A już zwłaszcza wtedy, kiedy widzimy małego człowieka w swoich butach, podkradającego nasze kosmetyki, mocno przytulającego, kiedy nie mamy najlepszego humoru. Fajnie być MAMĄ!

2 komentarze:

  1. Oli jest cudna uwielbiam jej zdjęcia (zawsze oglądam na szafce a teraz na pewno będę tutaj zaglądała) a w tym kolorze wygląda bosko :) Twoje słowa to sama prawda co tu dużo pisać FAJNIE BYĆ MAMĄ
    (Anika110)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane:) super się Ciebie czyta:)
    Masz śliczną Córeczkę <3
    Będę tutaj zaglądać do Was :*

    OdpowiedzUsuń