piątek, 9 sierpnia 2013

Porozmawiajmy o... malowaniu paznokci, przebijaniu uszu.

Do poruszenia tych wywołujących kontrowersje tematów, gdzie każda z mam na inne zdanie, skłoniła mnie siedząca w wózku na oko trzyletnia dziewczynka z pomalowanymi paznokciami u stóp. No, to chyba już wiecie jak będzie wyglądała dalsza część posta. A więc zapraszam.

Żródło: internet.

Malowanie paznokci małym dziewczynkom - dobry, czy zły pomysł? Bo nawet jeśli nie jest dobry, to czy naprawdę uważacie, że może to spaczyć Ich psychikę, wpłynąć w jakikolwiek sposób negatywnie na ich dalsze funkcjonowanie? W społeczeństwie i w ogóle - z samą sobą?
Moja Córka lakier na paznokciach miała do tej pory tylko raz. Było to jakiś miesiąc temu - malowałam paznokcie, gdy nagle w progu łazienki pojawiła się Ona z tą uśmiechniętą buzią. Wydając z siebie okrzyk zachwytu jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - bez użycia słów zażądała aby i na Jej paluszkach znalazł się czerwony kolor. Pomyślałam - czemu nie? Jeśli ma Jej to sprawić frajdę, dlaczego mamy tego nie zrobić? Przekopałam pudło z kosmetykami w poszukiwaniu najmniej 'inwazyjnego' lakieru - takiego który nie śmierdzi i nie zabija kolorem. Po chwili paznokcie mojej Córki pokryte zostały delikatnym żółtym kolorem - radości było co nie miara. Tatusiowi po przyjściu z pracy już na dzień dobry małe rączki zostały przyklejone do twarzy. Miał podziwiać, mówić 'ohoho' i takie tam... Zmywacz nie był potrzebny, bo lakier pokruszył się samoistnie i po kilku dniach nie pozostał nawet ślad po malowaniu. To był pierwszy i ostatni raz, bo o dziwo wie już jak to 'smakuje' i już się nie upomina. Ja nie mam potrzeby malowania dziecka, nigdy nie miałam. Wyznaję zasadę 'im mniej tym lepiej' ale jeśli moja Córka za jakiś czas powie: Mamo, pomalujmy sobie paznokcie - to to zrobimy. Bo nie widzę powodu dla którego miałoby być inaczej.
Nie jestem fanką upiększania dzieci, wyznaję zasadę, że moje jest na tyle słodkie, że nie ma potrzeby dosładzać go jeszcze mocniej. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że inne mamy mogą mieć zupełnie inne, różne od siebie poglądy. Mnie jest to bez znaczenia, ktoś jest zdecydowanym przeciwnikiem, a jeszcze ktoś inny maluje dziecku paznokcie średnio raz w tygodniu. Czy mamy prawo oceniać postępowanie każdej z matek? I czy mówiąc, że matka wyrządza dziecku krzywdę - sami nie krzywdzimy osądem?

Pamiętam to jak dziś. Miałam osiem lat kiedy wraz z koleżanką wykradłam mojej mamie z kosmetyczki pomadki, cienie i inne bajery, którymi nie potrafiłam się 'obsługiwać'. Schowałyśmy się w pokoju i wymazałyśmy twarze jakbyśmy właśnie miały udać się na wojnę. Mam gdzieś zdjęcie, bo w końcu takie wydarzenie musiało zostać udokumentowane. Zwykle wracam do niego z sentymentem. Bo mam wrażenie, że kiedyś rodzice rozumieli więcej - że zabawa w dorosłość jest tak naprawdę wpisana w dzieciństwo każdego z nas. Czy któraś z moich czytelniczek nie miała nigdy styczności z maminymi butami? Nie ubierała jej koszulek, które miały służyć za sukienkę i nie paradowała w niej niczym na wybiegu? Nie twierdzę, że moje dzieciństwo stało się dzięki temu nie wiadomo jak lepsze, zyskało na wartości - ja po prostu uwielbiałam udawać dorosłą od kiedy pamiętam i z perspektywy czasu nie widzę, aby jakkolwiek negatywnie wpłynęło to na moje życie, kiedy stałam się już najprawdziwiej dorosłą.

Wobec tego - pozwalać dzieciom dotykać, próbować, maziać i szaleć? Czy lepiej trzymać je od tego z daleka, co by jak najdłużej nie miały styczności z lakierem do paznokci i innymi cudami dorosłego świata? Moja subiektywna ocena chyba nikogo nie zaskoczy - popadanie w skrajności jest złe. Złe jest zamykanie kosmetyczki szafce pod kluczem [zakazane w końcu kusi najbardziej] i złe jest tłumaczenie od małego 'co z czym się je'. W każdym postępowaniu należy znaleźć złoty środek. Jest to ocena moja, mojego postępowania teraz i w przyszłości. Możecie się z nią nie zgadzać - możecie malować paznokcie dziecku co tydzień, możecie nie robić tego w ogóle - doceniam zdanie każdej z Was i chciałabym abyście same umiały akceptować zdanie innych mam, choćby najbardziej odmienne od Waszego było. Wykluczając oczywiście temat przemocy i każdy który sygnalizuje, że dziecku dzieje się krzywda - tego tolerować absolutnie nie można. A skoro znowu w temacie krzywdy jesteśmy - na jednym ze znanych portali na których sprzedawane są ciuszki dla dzieci, pewna pani, bardzo oburzona dodała post. Zwróciła się w nim do mam, które malują swoim dzieciom paznokcie do przedszkola. Oskarżyła je o utrudnianie wychowania, bo jak ma przetłumaczyć swojemu dziecku, że kategorycznie nie można, jak wszystkie dziewczynki dookoła mają? Zażądała zmian przyzwyczajeń osób, których nawet nie znała...
Zgadzacie się, podpisujecie pod 'petycją', czy absolutnie nie?
Moim skromnym zdaniem - trudno, żeby wszyscy wkoło dopasowywali się do czyichś metod wychowawczych i swoje dziecko wychowywali pod czyjeś dyktando. Przede wszystkim powinniśmy dać sobie wszystkie trochę luzu, odetchnąć głęboko, zjeść ciastko i pogadać o starych karabinach, bo to jakie oszczerstwa i kompletną nie akceptację czyjegoś zdania zdarza mi się czytywać - to o pomstę do nieba woła.


Jak tylko Oliwia przyszła na świat nie mogłam się doczekać aż przebiję Jej uszy. Miałam zrobić to jeszcze przed roczkiem, ale kosmetyczka stwierdziła, że to jeszcze nie czas i żeby przyjść po roczku. Termin się przeciągnął i pomyślałam, że przebijemy na drugie urodziny. W marcu nie odwiedziłyśmy salonu. Zdałam sobie sprawę, że jeśli chcę aby moje dziecko decydowało samo o sobie [w rozsądnym tego słowa znaczeniu oczywiście], to chcę również aby samo podjęło decyzję o tym czy chce mieć dziury w uszach czy nie. Niektórzy wręcz próbowali wymusić na mnie decyzję o przekłuciu uszu, bo w końcu małe kolczyki wyglądają tak uroczo. Ale im więcej słuchałam tym bardziej dochodziłam do wniosku, że nie podejmę tej decyzji za Nią. To nie lakier, który możesz zmyć z paznokci po pięciu minutach od jego nałożenia - to trwała ingerencja, która niekoniecznie może spodobać się mojemu dziecku. Podjęłam taką decyzję i pozostanie ona niezmienna. Dopóki nie usłyszę: Mamo, chciałabym żebyśmy przebiły uszy - to tego nie zrobimy. Jeśli usłyszę - nie ma problemu. Jednocześnie nie wytykam palcami półrocznych dzieci ozdobionych złotymi cudami - nie twierdzę, że przestały wyglądać uroczo. Nie szykanuję mam, które mówią, że przenigdy nie przebiją uszu dziecku, nawet jak będzie bardzo mocno chciało - widocznie mają powody aby tak mocno trzymać się swoich postanowień.


Dlaczego na widelec wzięłam akurat temat malowania i przekłuwania uszu? Bo już niejedną batalię forumową widziałam, w niejedną interakcję wchodziłam i nie raz apelowałam o więcej zrozumienia dla decyzji innych mam. Są to jedne z tematów wzbudzających najwięcej kontrowersji i chyba zawsze takie pozostaną. Bo co mama to opinia, co mniej wyrozumiała mama to większy atak, co większy atak wzbudzenie agresji pozostałych mam i tak w kółko.
No właśnie - czy nie uważacie, że trochę na siłę robimy widły z igieł? Że za dużo w nas agresji, a za mało zwykłego poklepania po plecach i zaproszenia na herbatę?
Zjedzmy to ciastko i pogadajmy - niekoniecznie o karabinach. ;)

19 komentarzy:

  1. Fajny cykl :) Jeżeli chodzi o paznokcie zawsze byłam przeciwna, pewnie dlatego że mi nigdy mama nie malowała :) Ale potem przypomniałam sobie z jaką zazdrością patrzyłam na moje koleżanki. U nas zasada jest prosta malujemy ale tylko jak jest weekend lub w wakacje (oczywiście nie zawsze) wszystko w ramach zabawy natomiast kategorycznie mówię nie gdy dziecko chodzi do przedszkola lub szkoły. Bardzo ciężko było mi wytłumaczyć córce dlaczego inne dziewczynki mogą a ona nie ale się udało zrozumiała i traktuje to jako zabawę gdy ma wolne od przedszkola :)
    Jeżeli chodzi o kolczyki no cóż, przyznaję zadecydowałam za nie i przebiłam zaraz po urodzeniu, tak tak w Hiszpanii większość osób przebija córką uszy jeszcze w szpitalu, robi to położna. Wtedy byłam przekonana że robię dobrze. Szczerze przyznaję że nie wiem czy dobrze zrobiłam, czas pokarze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że wprowadziłaś w swoim domu zasady, że Twoje Córeczki się ich trzymają i rozumieją. Myślę, że to klucz do Waszego sukcesu.
      A co do uszu - dla pocieszenia dodam, że nie znam dziewczynki, której kolczyki by się nie podobały/nie chciałaby mieć, więc myślę, że szansa iż zostaniesz postawiona w trudnej sytuacji jest mało prawdopodobna. ;)

      Usuń
  2. zapowiada się ciekawie :) nowy cykl, nowe tematy :)super pomysł
    u nas paznokcie i uszy pozostały zostawione w spokoju...
    sama uszy przekułam jak miałam ponad 20 lat i fajnie chociaż się czymś wyróżniałam i nie żałuję, że tak późno, dlatego też wybór Lu pozostawiam, uprze się, będzie chciała, porozmawiamy i zrobimy. Co do paznokci, po jeszcze nie za bardzo się tym interesuje, myślę, że daje mi jeszcze troche czasu ;), ale w formie zabawy, kiedy dziecko to akceptuje jako zabawe, a nie bo inni tez mają, czemu nie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja córeczki nie mam więc nie mogę się wypowiedzieć w temacie czy maluje paznokcie i czy uszy przekłuwam ale mogę powiedzieć jakie jest moje zdanie w tym temacie...a więc nie mam nic przeciwko bo to wolna wola rodziców i nie nam w to nos wciskać i za nich decydować. Sama osobiście pewnie bym dziecku nie przekuła uszu bo wolałabym żeby samo o tym zadecydowało...ja miałam przekłute uszy w wieku 9 lat ale sama o tym mogłam zadecydować (dostałam cudne kolczyki na Komunię i jak tu się nie połasić ;P)a co do malowania paznokci to nie widzę w tym nic złego, jak tylko dziecku się podoba...byle nie za często i odpowiednim lakierem żeby nie szkodzić...

    i prawda jest w stwierdzeniu, że dawniej to rodzice więcej rozumieli i byli bardziej wyluzowani...dzisiaj...cóż za bardzo przejmują się swoją rolą a to nie o to chodzi bo w tym wszystkim mają być szczęśliwi i rodzice i dzieci a przy podejściu niektórych dzisiejszych rodziców o to szczęście trudno, taką beztroskę po prostu... :)

    Pozdrawiam serdecznie

    http://robalowa-kraina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Są też lakiery dla dzieci zmywalne wodą i mydłem i one są chyba najlepszym rozwiązaniem w tej spornej kwestii :) Moja Ines nie ma jeszcze pociągu do tego typu zabaw ale jak będzie kiedyś chciała to pojedziemy do drogerii i sobie wybierze jakiś kolorek na pazurki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście jestem przeciwna,bo nie lubię jak chodzi taka mała cudna dziewczynka z jak Ty to nazwałaś pokruszonym lakierem.. to wygląda jakby obgryzała paznokcie.. mało estetycznie dla mnie .. ja jak już Maja chce koniecznie to tylko bezbarwny i maluje do woli ;) koloru u tak małej dziewczynki unikam ...

    OdpowiedzUsuń
  6. A jak zapatrujesz się na obcas u dziewczynek ?? takich małych ?? to też zawsze pozostaje wiecznym sporem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam jakiś czas temu 'Rozmowy w toku', w programie pokazano mamę, która swojej kilkulatce kupiła buty na obcasie - takie do noszenia na codzień. Temu jestem absolutnie przeciwna ze względu na następstwa jakie za sobą niesie użytkowanie takiego obuwia [warto podkreślić, że nie tylko u dzieci]. Nie dyskryminuje tej mamy, jeśli uważa, że nic Jej dziecku nie będzie to okay. Sama nie zdecydowałabym się, ze względów zdrowotnych jak mówiłam i estetycznych - bo trochę to według mnie śmiesznie wygląda.
      Jeśli chodzi o zabawę w domu - nie mam nic przeciwko, żeby od czasu do czasu ubrała sobie któreś z moich szpilek - oczywiście nie w tym wieku, bo prawdopodobnie połamałaby sobie nogi. ;) Ja w wieku ośmiu lat wkładałam już stopy w szpilki mamy mojej koleżanki i pasowały idealnie - chodzenie w nich po domu było moją ulubioną zabawą - jeśli za kilka lat zobaczę moją Córkę w swoich butach [w domu! ;)], nóg Jej z pewnością za to nie urwę. ;)

      Usuń
    2. Ja jestem podobnego zdania,choć straszliwie podobają mi się takie butki na mini obcasie.. sądzę,że jeżeli będzie córa chciała w takich na komunię iśc to jej pozwolę ,na co dzień odpada.. :)

      Usuń
    3. A mnie się strasznie te małe obcasiki nie podobają. ;P

      Założone od wielkiego dzwonu nie wpłyną źle na rozwój fizyczny, gorzej jakby nosiła codziennie. :)
      Moja mała póki co wykazuje zainteresowanie wyłącznie moimi butami, do których z racji ostrożności nie ma dostępu. Już się boję co będzie jak się dowie, że i dla Niej istnieją buty na obcasie... będzie walka, jak nic.

      Usuń
  7. ciężko mi powiedzieć, bo ani nie miałam rodzenstwa a i corki u mnie brak :)
    kolczyki i lakier na pazurkach (delikatny pudrowy ) mnie nie rażą.
    sama byłam pod rygorem bardzo silnym mamy i nie miałam prawa na takie zachcianki...niestety\

    moim zdaniem psychikę dziecku można złamać alkoholizmem czy przemocą w domu a nie spełnianiem takich niewinnych zachcianek

    ale wiadomo, co człowiek to opinia - często wręcz chamska jak widać

    ściskamy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym, że psychikę dziecku można złamać alkoholizmem czy przemocą w domu a nie spełnianiem takich niewinnych zachcianek..

      niestety córci nie mam, ale mam nie gnębię i każdemu daje wolny wybór..
      Tak samo jak z okularami przeciwsłonecznymi u dzieci w wieku 2+.. Mój synek nosi..a czy wszystkim się to podoba..?

      Pozdrawiamy

      Usuń
    2. Ja zawsze wychodziłam [i wychodzę nadal] z założenia, że krzywdę dziecku można zrobić przemocą fizyczną, psychiczną, znęcaniem się, biciem, głodzeniem, wyzwiskami, nadużywaniem alkoholu czy narkotyków przez rodziców - tym, co z pewnością negatywnie odbije się na ich przyszłym życiu. Macie racje - spełnianie zachcianek w granicach zdrowego rozsądku jest wpisane w szczęśliwe dzieciństwo. Trzeba nam trochę więcej dystansu, żeby dzieciom żyło się z nami lepiej. :)

      Usuń
    3. Moja córa ma kolczyki w uszach .. tak może i mój kaprys,ale nigdy nie usłyszałam z jej ust,że po co jej to,wręcz przeciwnie chwalą się z koleżankami,która jakie dostała kolczyki ;) paznokci jednak nie malujemy na kolor.. sama raczej nie maluję,więc i dziecku nie widzę potrzeby ;)

      Usuń
  8. oj.. nie znoszę kolczyków u małych dziewczynek
    lakier to zabawa, dziury w uszach już nie

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny post. Trochę ich ostatnio u Was przegapiłam, więc nadrabiam :)
    Nie widzę nic złego w malowaniu paznokci dzieciom, moja Franka swoje wymaluje jak tylko ogarnie niezjadanie mokrego lakieru. Dzisiaj tylko wybiera kolory...
    Jeśli coś daje Dziecku frajdę, a nie daje nieodwracalnych skutków, łaj not?
    Inne zdanie mam o kolczykach, niby dziecko małe, nieświadome znosi to lepiej ale dla mnie to na dzień dzisiejszy okropnie brzydkie, nie lubię, mało powiedziane, że mi się nie podoba... jeszcze miesiąc temu byłam bardziej powściągliwa ale przemyślałam i nienawidzę, oczywiście mówię tu o maluszkach, bo 4, 5- latki lepiej znoszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wychodzę z założenia , że to moje dziecko i ja decyduję, na co będę pozwalać, a na co nie... A społeczeństwo ogólnie pojęte niech zacznie się interesować tymi dziećmi, które nie mają, co jeść, bo rodzice za ostatnie pieniądze kupują tanie wino. Albo takimi, które notorycznie są bite.

    OdpowiedzUsuń
  11. Polubiłam Twoje posty :)
    Nawet troche zgadzam sie z Toba. Ja nigdy Ami nie pomalowalam paznokci...tak jakos wyszlo. Jakis czas temu ciotka Ami namawiala ja aby pomalowac ze jaka ja zla bo sobie maluje a dziecku nie... Na to moja corka wtedy 3 letnia "nie wiesz ze tylko mamusie maluja a dzieci nie" :D Nie wiem czy to dobrze czy zle no ale tak odp.Teraz ja chcialam przekuc jej uszka ale stwierdzila ze nie chce bo jest za mala :) Wiec ok i rozumiem. Moje dziecko i wychowuje je tak jak ja chce i jak uwazam ze najlepiej jak potrafie. Nawet jak i gdzies blad popelnie ..to to moj/nasz blad a w koncu czlowiek uczy sie na bledach ;)

    OdpowiedzUsuń