wtorek, 4 listopada 2014

Doceń to co masz!

'Kiedy byłem małym chłopcem, płakałem, że nie mam butów na stopach. Przestałem płakać, kiedy zobaczyłem dziecko, które płacze, bo nie ma stóp'
Bob Marley.


Masz parę rąk i dwie nogi, nos, oczy, usta... Jesteś w pełni sprawny - fizycznie i umysłowo. Nie chodzisz głodny, masz wygodne łóżko z pachnącą pościelą. O własnych siłach udajesz się wszędzie dokąd tylko chcesz. Masz mniej lub bardziej satysfakcjonującą pracę, ale MASZ JĄ. Codziennie wkładasz na siebie czyste ubranie. Jesteś zdrowy. Twoje dziecko jest zdrowe. Masz władzę nad swoim życiem - nad słowami i czynami. Możesz realizować plany, spełniać marzenia. Wiesz, że Twoim największym szczęściem jest to, że jesteś zdrowy. No właśnie. Wiesz?

Niespełna cztery lata temu zaczęły się moje spacery w duecie. W duecie tzn. ja + ciężki wózek o przeogromnych gabarytach. Szybko okazało się, że jako matka niemowlęcia jestem może nie wykluczona, ale z pewnością ograniczona społecznie. Brak podjazdów, wind, zbyt wąskie wejścia do sklepów, lub zbyt ciasno rozstawione regały. Na trasach autobusy starego typu z wysokimi schodami do których wejście z wózkiem graniczyło z cudem. Trzeba było trochę się zmęczyć, żeby ktoś w środku dostrzegł, że potrzebuję pomocy. Albo po prostu o tę pomoc poprosić, bo nikt sam z siebie jej nie zaoferował. Ale życzliwość ludzka [a właściwie jej brak] to nie temat wpisu. Dążę do tego, że dzięki temu doświadczeniu jeszcze bardziej otworzyłam oczy na innych ludzi
- nie tylko na mamy z wózkami dla bliźniaków, ale przede wszystkim na inwalidów, którzy nie mają szans żyć tak jak zdrowi ludzie, a przecież tak bardzo tego potrzebują! 

Półtora miesiąca temu byłam operowana. Kilka godzin po zabiegu chciałam zdjąć z siebie zakrwawione od sączących się ran na brzuchu ubrania i założyć coś czystego. Ale nie mogłam, bo nie byłam w stanie się ruszyć. Przebierała mnie pielęgniarka. Pierwsza wizyta w toalecie również przebiegała w Jej obecności, bo przecież sama nie dałabym rady tam dojść. Samodzielne ubieranie się, przemieszczanie z miejsca na miejsce, które stanowiły moją codzienność i na które nawet nie zwracałam uwagi, okazały się być czynnościami bez których tak ciężko jest funkcjonować. Po czternastu godzinach od operacji mimo piekielnego bólu zaczęłam chodzić do toalety sama. Chwilę później przemierzałam szpitalne korytarze z workiem wypełnionym krwią w ręku. Robiłam wszystko, żeby ani przez chwilę nie poczuć się przykutą do łóżka. Wypisana zostałam na czwarty dzień od przyjęcia. Nigdy nie czułam się tak wolna i tak niezależna jak wtedy kiedy opuszczałam szpitalne mury. Była to kolejna lekcja dzięki której miałam szansę przewartościować trochę swoje życie. Zrozumieć, że to co daje mi największe szczęście to fakt, że jestem zdrowa i póki tak będzie - niemożliwe nie istnieje.


Przychodzisz po pracy do domu - zmęczona jak koń po westernie, na wejściu potykasz się o dziecięce zabawki, a tyci rączki już od progu szarpią Cię do swojego pokoju - 'pobaw się, porysuj, poszczekaj'. Nie siadasz i nie odpoczywasz tylko robisz kolacje. Nie tylko dla siebie, ale dla całej rodziny. Marudzisz. To typowe. Każdy człowiek potrzebuje czasami nacisnąć ESC. A ja cieszę się, że mam skąd, gdzie i do kogo wrócić. Że mam pracę podczas gdy setki, tysiące, miliony ludzi walczą o nią bez skutku. Że mam z kim pobawić się, porysować i poszczekać, bo tyle kobiet i mężczyzn cierpi z braku potomstwa. Że przy kolacji mam co położyć na stole, że nie muszę nikomu niczego wydzielać, że moje dziecko nie chodzi głodne.

W minioną środę na naszym fan page'u polecałam Wam film 'Chce się żyć' z Dawidem Ogrodnikiem. Często jest tak, że nasza codzienność, to o co nie dbamy, czego nie zauważamy i czego nie doceniamy, bo jest z nami od zawsze - dla innych jest luksusem, czymś niezwykłym, marzeniem, które być może nigdy się nie spełni.
Czasami dzieją się rzeczy, które w całym zgiełku tego świata zmuszają nad do tego by się zatrzymać. Mogą być to tragedie osobiste - np. śmierć lub choroba członka rodziny, przyjaciela, albo trochę bardziej odległe jak chociażby śmierć Anny Przybylskiej, czy rodziny Dariusza Kmiecika. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie nasz czas. Nie wiemy czy choroba nie przykuje nas do łóżek, czy z dnia na dzień nie zostaniemy bez pracy, bez dachu nad głową, bez rodziny. Czy będziemy mieli co włożyć do garnków, gdzie spać, z kim spędzić Wigilię.

Doceńmy to co mamy i starajmy się nauczyć nasze dzieci szacunku do życia swojego, jak i innych.
Może jestem 'sztywna', bo reaguję kiedy moje dziecko puszcza wodę strumieniami i gdy bawi się jedzeniem zamiast w spokoju dokończyć posiłek. Może uznacie mnie za 'drętwą', bo tak często upominam Ją, że należy szanować książki, zabawki i wszystko co do nas należy. Dla mnie to ważne, żeby moje dziecko zdawało sobie sprawę, że są ludzie, którzy potrzebują wody, którą ona marnuje, że istnieją osoby, które chciałyby zjeść to czym ona rzuca przez całą kuchnię. I że są dzieci, które marzą o tym by mieć chociaż jedną w pełni sprawną zabawkę, ale Ich rodzice nie są w stanie Im tego dać. Moje dziecko, mimo iż nie skończyło jeszcze czterech lat zbiera nakrętki dla dziecięcego hospicjum. Uczę Ją nie tylko tego, że nic w życiu nie spada z nieba, ani nie rośnie na drzewach i na wszystko trzeba ciężko zapracować. Przypominam Jej też o tym, że każdy bez względu na pozycje społeczną jest w stanie pomóc drugiemu człowiekowi.
Trzeba tylko chcieć i zrozumieć, że szanować życie to dbać nie tylko o swoje 'podwórko'.

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać Twoje wpisy. Jesteś wspaniałą mamą a przede wszystkim mądrym i dobrym człowiekiem.
    Wczoraj właśnie myślałam o tym, co dziś tu przeczytałam. Jakie mam ogromne szczęście, że mam to co mam i nie chcę nic więcej.

    Pozdrawiam,
    Asia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu Twojego komentarza urosłam z dziesięć centymetrów. ;)
      Dziękuję i ściskam. Niech to będzie dobry dzień. :) ;*

      Usuń
  2. Czytasz mi w myślach. Też jestem po zabiegu i ten czas zanim doszłam do siebie wiele mi dał do myślenia. Zakonczylam nawet znajomość która mi wciskala że jestem niewystarczajaco modna, niewystarczajaco kobieca a moje postepowania zyciowe są nieudolne kryjac uszczypliwosci pod płaszczykiem szczerości w przyjazni. Od kilku dni jestem szczęśliwa. Straciłam coś co było dla mnie bardzo cenne ale i niszczące a zyskalam SWOJE ŻYCIE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki sama masz pewność, że jesteś wystarczająco fajna, dobra, mądra, kobieca - to TAK JEST!
      Cieszę się, że pozbyłaś się toksycznej znajomości, czasami warto zrobić 'przesiew' wśród osób, które nas otaczają i wyciągnąć wnioski. Wiem coś o tym.
      Powodzenia na przyszłość! :)

      Usuń
  3. Witam
    Prosze o zapoznanie się z historią portalu Mądrzy Rodzice i sylwetką jego redaktora naczelnego
    oraz rozważenie z portalem dalszej współpracy.
    Prosze o zapoznanie sie z linkiem http://www.sosrodzice.pl/czym-zajmuje-sie-obecnie-jakub-s/
    http://www.sosrodzice.pl/jakub-spiewak-prezes-fundakcji-kidprotect-okradal-ofiary-pedofilii/

    Pozdrawiam

    Janusz Antosik

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam dokładnie to samo zdanie apropos szacunku wobec rzeczy, jedzenia, wody itd. Wręcz mam na tym punkcie fioła. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie którzy marzą o czystej wodzie pitnej, o ogryzku jabłka i chcialabym nauczyć takiej wrażliwości na innych moją córkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Swoim dzieciom dokładnie to samo ciągle mówię

    OdpowiedzUsuń