środa, 26 listopada 2014

'Rybka i słońce' - Projekt Przygody z książką.

Nigdy nie powiedziałam tego wprost. 
Może ktoś z Was wyczytał to z moich myśli, wychwycił gdzieś między wersami, ale cała prawda o tym co czuję nigdy nie wypłynęła na powierzchnię. 
1,5 roku w Waszym towarzystwie zobowiązuje do wyjawienia pewnego sekretu. Czuję, że to ten moment, że teraz pora się do tego przyznać, bo w końcu i tak sami się domyślicie...

...Kocham Wechterowicza!

...

Miłością platoniczną oczywiście, bo jak wiecie ja jestem już stety bądź nie zajęta i jak można wywnioskować z jednej z pierwszych stron książki - Przemek też.
'Rybka i słońce' wita nas zwięzłą, ale jakże 'treściwą' dedykacją:

'Najdroższej żonie Lidii,
która wydobyła mnie
na powierzchnię i pokochała'.

Halo, ziemia - to oznacza, że gdzieś jeszcze po naszej planecie stąpają mężczyźni. Tacy z krwi i kości i jednak nie wyginęli z dinozaurami!
Nie jestem uszczypliwa, dla mnie też ktoś kiedyś napisał wierszyk, a jeszcze ktoś inny piosenkę, pod moim oknem też ktoś tam się kiedyś wydzierał jak bardzo mnie kocha... To wszystko było tak cholernie romantyczne, ale wiecie - skończyło się jak się skończyło. Siedzę i dumam co mój mąż mógłby napisać mi w książkowej dedykacji i wiecie co? Mam!

'Mojej żonie Ewelinie,
która ładnie sprząta'
bo to chyba jedyny komplement z Jego ust na przestrzeni... hmm, długiej przestrzeni.

Dobra, kończymy to 'pół żartem, pół serio' i przechodzimy do meritum. ;)


Są takie książki, które czyta się nie dłużej niż pięć minut, a w naszych sercach pozostają na długie lata. Jedną z takich historii jest właśnie 'Rybka i słońce' z cudownymi ilustracjami Basi Konczarek. Mała formatem - wielka duszą. Wiem, że taki był zamysł, ale ja zdecydowanie powiększyłabym książkę do standardowego formatu, a nawet jeszcze bardziej. Rzecz w tym, że to właśnie ilustracje tworzą magiczną oprawę książki i to, że są tak malutkie trochę mi przeszkadza. To tyle odnośnie minusów, możemy przejść do wychwalania w niebiosa - i to nie do końca w przenośni.

Mała Rybka żyje w cichej, ciemnej głębinie oceanu i czuje się bardzo samotna. Co prawda raz na jakiś czas przepływają koło niej inne morskie zwierzęta, ale żadne z nich nie ma ochoty nawiązać kontaktu z Rybką. Niezmiennie wzrusza mnie ten fragment, kiedy w Jej okolice zapuszcza się młody wieloryb.
'Rybka poczuła, że musi mu coś powiedzieć: coś co będzie nie tylko ładne ale i osobiste. 
- Wiesz... - zawahała się przez moment - nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by tak ślicznie pachniał jak Ty'.
Gołym okiem widać, że Rybka ma cudowny charakter, ale żadne ze zwierząt z niewiadomych przyczyn nie chcą go poznać. Pamiętacie jak to było w czasach szkolnych - w każdej klasie była co najmniej jedna osoba lekceważona przez grupę rówieśniczą i wykluczona z kontaktów towarzyskich. Z różnych przyczyn. Nasza Rybka jest takim prawie klasowym, bo w końcu oceanicznym 'odludkiem', któremu nikt nie chce dać szansy. Wszystko zmienia się w momencie kiedy na drodze Rybki staje Promień Słońca. Jedyny, który ma ochotę Ją poznać, który chce porozmawiać, coś Jej opowiedzieć... W jednej chwili zmienia się całe życie małej Rybki. Okazuje się bowiem, że być może [mimo iż wszystko na to wskazuje] idealnym miejscem na dom dla rybki wcale nie są głębiny oceanu, a... słońce? 
'Pewnego ranka - zaraz po przebudzeniu - podjęła decyzję. Nie wiedziała, czy jej się uda i czy to wszystko, co zamierzała zrobić, nie było tylko czystą fantazją. Ale musiała spróbować. Po prostu musiała. Jeszcze tego samego dnia wypłynęła w drogę. Wówczas widziano ją w głębinach po raz ostatni'.
Nie powiem Wam jak kończy się ta historia, wierzę, że będziecie mieli niejedną okazję do tego by przeczytać ją sami. 
Czasami wystarczy jeden drobny gest - po prostu wyciągnięcie dłoni do kogoś kto czuje się nieszczęśliwy. Czasem żeby nadać sens czyjemuś życiu wystarczy jedna wykazująca zainteresowanie osoba.
'Rybka i słońce' traktuje o zagubieniu - stanie w którym każdy z nas znalazł się już kiedyś, być może znajduje się w tej chwili i z pewnością niejednokrotnie znajdzie się jeszcze kiedyś w przyszłości. O poczuciu braku swojego miejsca na ziemi, o smutku i samotności. Początkowo może wydawać się, że książka jest psychodeliczna - czarne tło, rozmyte ilustracje, tekst jakby pisany ręcznie. Ale wraz z przewróceniem kolejnej kartki zaczynamy rozumieć wyjątkowość tej historii i to, że nie tylko można, ale i TRZEBA czytać ją dzieciom.
Bardzo chciałabym obalić stereotyp, że książki z niestandardowymi ilustracjami i 'głębszym' tekstem powinno się zostawić dorosłym.  
Wiecie co irytuje mnie w dzisiejszych czasach do granic możliwości? To, że poziom świadomości dorosłych zmniejsza się zamiast się poprawiać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, w jakich czasach żyjemy. Ośmiolatki po powrocie ze szkoły chrzanią ograniczenia wiekowe siadając na 'fejsa' i grając w GTA, ale no co Wy ludzie, nie czytajmy naszym dzidziom takich psychodelicznych książek jak 'Baśnie Andersena', tam o śmierci piszą - NO NA MIŁOŚĆ BOSKĄ!!!

Ja czytam i będę czytać tę książkę mojej Córce. Właśnie po to by nauczyć Ją, że trzeba reagować na krzywdę jaka dzieje się drugiej osobie. I że krzywda nie zawsze jest widoczna gołym okiem - że samotności i zagubienia nie ma się wypisanych na czole. Zrobię wszystko aby kiedyś dla kogoś miała okazje stać się Promieniem Słońca, choćby poprzez podzielenie się podręcznikiem z jednym z 'wykluczonych' i zaproszenie go do nas do domu po szkole. 
Bardzo bardzo BARDZO głęboko wierzę, że przy pomocy takiej literatury uda mi się wychować Córkę na człowieka pełnego empatii i zrozumienia, takiego, który w sposób mądry rozumie, że jedynym ograniczeniem w życiu jest Jego wyobraźnia.


Autor: Przemysław Wechterowicz
Ilustracje: Barbara Konczarek
Wydawnictwo: Officyna


Wpis powstał w ramach projektu 'Przygody z książką'.

Print

6 komentarzy:

  1. o matko jak moje dziecko zobaczy te fotografie to się zakocha w proponowanej przez Ciebie książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wpis! Kartkowałam kiedyś tę książkę w księgarni i zakochałam się w ilustracjach. Też żałuję, że nie ma większego formatu. Bo ilustracje zasługują na powiększenie, a i tekst czytałoby się lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach,
    zaintrygowałaś (zafascynowałaś?) mnie,
    wciągnęłaś w głębiny chcenia (chcestwa?),
    i całą sobą zapragnęłam natychmiast zobaczyć tę książkę na własne (niekomputerowe) oczy!
    Lecem do biblioteki! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba mojej córce spodobałaby się ta książka głównie ze względu na głębiny i życie podwodne :) Pięknie napisane!

    OdpowiedzUsuń
  5. zakochałam się w tych ilustracjach coś wspaniałego :) pozdrawiamy dzieciusiowo.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, ale nie zaintrygowałaś. Nie znałam tej pozycji, a P.W. uwielbiamy. Muszę poszukać jej w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń