sobota, 6 września 2014

'Różowe życie'.

Od zawsze ograniczałam ilość różu w szafie Oliwii. Jestem przekonana [i stwierdzam to z absolutną pewnością], że przez trzy i pół roku Jej życia, ilość różowych ubrań, które dla Niej kupiłam zliczyłabym na palcach dwóch rąk. Ograniczałam je nie dlatego, że nie lubię różu - wprost przeciwnie! Różowy jest piękny - pastelowy, delikatny, dziewczęcy. Nie musi być tandetny, 'oczojebny' i kiczowaty. Ograniczałam go, bo nie chciałam by moja Córka wyglądała jak wszystkie inne dziewczynki na placu zabaw. W szafie Oliwii dominowały stonowane kolory ziemi, biel i czerń. Na spacerach byłam wielokrotnie zaczepiana i chwalona za to w jaki sposób ubieram Córkę. Kiedyś pani w autobusie powiedziała do koleżanki siedzącej obok, że kiedy będzie miała dziecko będzie je ubierać właśnie tak jak ja ubieram Oliwię. Nie ograniczyłam różu po to by moje dziecko zostawało 
zauważane, ale byłabym nieszczera przyznając, że pochwały nie łechcą mojej próżności. W końcu - niejednokrotnie usłyszałam też, że 'ubieram dziecko jak starą maleńką', że 'dziewczynka powinna chodzić ubrana na różowo, nie na czarno' i w końcu, że 'odbieram Jej dzieciństwo zakładając Jej jednolitą bluzkę zamiast takiej z Peppą'.

Od zawsze daleka byłam od oceny tego jak inne mamy ubierają swoje pociechy. Faktycznie nie raz byłam zdumiona, kiedy w kolejce do sklepowej kasy każda z mam trzymała w ręce coś różowego. Nigdy jednak nie dawałam sobie prawa do oceny, czy tym bardziej oczerniania. Starałam się być jak najdalej głoszenia opinii o zniszczonym dzieciństwie przez to, że dziecko wygląda kropka w kropkę jak inne, a matka kiedyś wchodząc do przedszkola weźmie za rękę nie swoją Córkę.
Do momentu ukończenia przez dziecko odpowiedniego wieku, to rodzice decydują w co ubierają swoją pociechę. Nic mi do tego co sąsiadka zakłada swojemu synowi i chciałabym aby działało to obustronnie. Jestem zdania, że w złym tonie jest ocenianie czyjegoś gustu i dopóki nie zachodzi podejrzenie, że dziecku dzieje się krzywda - nie powinniśmy w żaden sposób wnikać w to w jaki sposób inni wychowują swoje dzieci.

Zawsze zdawałam sobie sprawę, że oczekiwania są głównym źródłem rozczarowań, zwłaszcza w przypadku dzieci u których wszystko niejednokrotnie zmienia się z dnia na dzień. Dlatego postanowiłam sobie, że dopóki mogę decydować o tym jak wygląda moje dziecko - wykorzystam to jak najlepiej potrafię, będę konsekwentna w swoich wyborach przez co minimalizm [być może] sam wejdzie Jej w krew. Wiedziałam jednak, że przyjdzie taki dzień w naszym życiu, kiedy poprosi mnie o bluzkę z ulubionym bohaterem kreskówki [być może właśnie przez wzgląd na to, że w przedszkolu wszystkie dziewczynki mają na sobie Dorę?] i nawet jeśli będę uważała, że jest paskudna - nie będę miała serca [ani prawa] Jej odmówić.

O ile [póki co] Oliwia nie ingeruje zbyt mocno w dobór garderoby, który Jej oferuję, o tyle zakup każdej nowej książki musi być wcześniej skonsultowany z przyszłą właścicielką. 'Różowe życie' było pierwszą różową rzeczą, o którą poprosiło mnie moje dziecko. Nie śmiałam odmówić.

Może to Was zdziwi, ale w mojej interpretacji kolor różowy wcale nie gra w tej książce pierwszych skrzypiec. Jednak to właśnie od niego zaczyna się cała historia. Bowiem główna bohaterka ma marzenie. Chce zostać posiadaczką różowego garbusa. Dlaczego? Bo oprócz tego, że różowy jest piękny i dziewczęcy, istotne jest też to, że - jak przekonuje nas główna bohaterka - to kolor księżniczek.



A księżniczką może zostać każda dziewczynka. Każda, o ile gotowa jest dołożyć wszelkich starań aby spełniać swoje marzenia. O tym właśnie jest ta książka - o sile dziecięcych marzeń.

Mała bohaterka książki przeżywa właśnie fascynacje różem. Wierzy, że dzięki posiadaniu rzeczy w tym kolorze stanie się księżniczką. Niestety ani w Jej pokoju, ani w szafie nie znajdujemy niczego różowego. Jak to możliwe? Mama mówi, że nie ma pieniędzy aby wymienić Jej garderobę. Na pytanie dlaczego w pokoju dziewczynki nie ma nic w odcieniu różu, odpowiada:
- Może dlatego, że nie lubię tego koloru?
Bohaterka książki nie daje za wygraną. W telefonie wykręca magiczny numer i łączy się z kimś kto być może będzie w stanie pomóc Jej zrealizować marzenia? Tą osobą jest dziadek - najlepszy na świecie, który zamiast zasobnego portfela posiada coś o wiele cenniejszego - dobre chęci i rozwiniętą wyobraźnię. Jego postawa powinna przypomnieć nam - rodzicom, dziadkom, pozostałej części rodziny i przyjaciołom, że najważniejsze, co możemy dać naszym dzieciom to nie nowa droga zabawka, czy smartfon, ale nasz czas, uwaga, liczenie się z Ich pragnieniami i wsparcie w realizacji zamierzeń.
Chcecie dowiedzieć się co takiego zrobił dziadek aby dziewczynka poczuła się ważna i spełniona? Koniecznie przeczytajcie tę książkę!

W 'Różowym życiu' jest taka strona przy której zawsze zatrzymuję się w zamyśleniu. To ten moment, kiedy dziewczynka idzie z dziadkiem do parku. Mimo, że na dworze jest chłodno, dziadek kupuje lody, które zajadają wspólnie na schodkach przed sklepem.

- Mama ma mnóstwo pracy - powiedziałam.
- Tak - odparł dziadek - Kupimy Jej lody?
- Dobry pomysł - powiedziałam.
- Może się trochę uspokoi?

Ten fragment książki niezmiennie mnie wzrusza. Uświadamiam sobie, że każda z nas jest czasami mamązksiążki. Która w życiowym pędzie zwyczajnie nie znajduje wystarczającej ilości czasu aby spożytkować go zgodnie z chęciami. I nie znaczy to, że jest gorsza, że niepoprawnie pełni rolę mamy - mimo iż często tak się czuje i ma wyrzuty sumienia. To w jakich czasach żyjemy zmusza nas do podejmowania trudnych decyzji, nierzadko sprzecznych z naszymi wyobrażeniami o idealnej rodzinie.

Chciałabym być w domu z moją Córką zawsze. Nie dlatego, że nie lubię pracować poza domem, albo że jestem leniwa [choć trochę jestem ;)]. Chciałabym po prostu żeby Ona wiedziała, że zawsze, bez względu na okoliczności czekam na Nią w domu z gorącym obiadem. Że zrobię wszystko co w mojej mocy aby nigdy nie czuła się samotna i opuszczona. Że za każdym razem bez względu na porę dnia, kiedy zadzwoni i powie: - Mamo, pomożesz mi wybrać kieckę na imprezę?/mam ochotę na ciasto z jabłkami/pójdziesz ze mną na zakupy?/obejrzymy film?/rzucił mnie chłopak...
Odpowiem Jej: Z PRZYJEMNOŚCIĄ, MASZ JAK W BANKU, OCZYWIŚCIE, ALE JA WYBIERAM, CZEKAM NA CIEBIE.
Im częściej o tym myślę, tym mocniej przerażają mnie współczesne realia. Że nie sprostam, nie doskoczę do poprzeczki, którą sobie postawiłam, że nie będę w stanie udowodnić Jej, że to ja rządzę światem, a nie on mną.
Boję się najbardziej w świecie, że wykrzyczy mi kiedyś, że nie poświęciłam Jej wystarczająco dużo uwagi, że zbagatelizowałam Jej potrzeby, że nie dałam wsparcia jakiego potrzebowała. 
I o tym zawsze przypomina mi ta kartka z książki...

Myślę, że warto otworzyć oczy na potrzeby naszych dzieci. Przestać kojarzyć róż jako coś infantylnego i zwalniającego z myślenia i powiązać go z tym, co może dać radość naszym pociechom. Nauczmy nasze dzieci, że to co nie podoba się mnie może podobać się Tobie - i na odwrót. Nauczmy się wzajemnego szacunku. 

Moja Córka jest osobną jednostką, ma swoje zdanie i od pewnego czasu zaczyna je demonstrować. To mnie cieszy i mimo, że często się ze sobą nie zgadzamy, zawsze Jej słucham. Czasami [nie zawsze!] idę na ustępstwa, bo jestem zdania, że w ten sposób kształtuję się Jej charakter, to jaka jest i będzie w przyszłości, a moim zadaniem jest Jej w tym pomagać.
Nawet jeśli nie zawsze będę mogła być przy Niej fizycznie, ZAWSZE będę duchem. I zadbam o to, żeby nigdy nie pomyślała, że jest inaczej... 



'Różowe życie'.
Autor: Amanda Eriksson
Wydawnictwo: Ene Due Rabe

1 komentarz:

  1. coś w tym jest .. puki ja decydowałam o tym co nosi moja córka,też różu było znacznie mniej niż obecnie .. dla mnie każdy kolor jest ładny .. gdy córka była mała,brano ją czasem i za chłopca,bo miała na sobie np. kombinezon jeansowy :/ obecnie coraz częściej córka decyduje co ubierze .. sama szykuje rzeczy na rano do przedszkola .. u nas wciąż brak postaci z bajek,choć i one przewinęły się przez szafę .. teraz córka wkracza w etap małej panienki,więc wypatruje sukienek i spódniczek ;)

    OdpowiedzUsuń