czwartek, 2 października 2014

'Ależ Bolusiu'/'Ładnie Bolusiu' - projekt Przygody z książką.

Na punkcie skandynawskiej literatury dla dzieci - mam bzika!
Przede wszystkim przez wzgląd na walory estetyczne książek i nie chodzi mi tu tylko o cieszące oko ilustracje. Skandynawowie bowiem jak nikt inny potrafią 'oddać' każdą dziecięcą emocje, utożsamić z najbardziej wydawać by się mogło prozaicznym problemem. Nie wiem skąd w nich tyle mądrości i ciepła, ale ja to kupuję. W 100%



Bo z moim dzieckiem jest 'krótka piłka'. Albo Jej się coś podoba, albo nie.
Pamiętam jak w tamtym roku Gwiazdor przyniósł Jej worek książek od Bonito [i prawie poszedł przez to z torbami...] a Ona niemal natychmiast podzieliła je na dwie grupy - te nadające się do czytania i te, których absolutnie nie będziemy dotykać. Od tamtej pory minął niemal rok i wierzcie mi - zasady to Ona ma żelazne.
W każdym razie - kupienie Jej w prezencie książki to totalna loteria. Staram się nauczyć Ją, że każdy otrzymany prezent powinien dawać nam dużo radości, ale ten kto wierzy w pomyślność takich pogadanek na bank nie mieszka pod jednym dachem z 3,5 letnią indywidualistką. Dlatego też bezpieczniej mi konsultować z Nią swoje wybory. Tak też było z przygodami o małej śwince o wdzięcznym imieniu Boluś. Kiedy Oliwia uśmiechnęła się do okładki wywęszyłam sukces. ;)

'Ależ Bolusiu' opowiada o tym jak to główny bohater ma dość mieszkania z wiecznie upominającą i sprzątającą mamą, postanawia więc wyprowadzić się z domu. Bierze pod pachę swojego pluszowego przyjaciela Chrumtaska, zamyka za sobą drzwi i... okazuje się, że nie ma dokąd się udać. Nikt nie chce przygarnąć małej świnki i pluszowego... hmm, nie wiadomo czego...
Sprawy komplikują się jeszcze bardziej kiedy Boluś gubi po drodze swojego przyjaciela. Akcja wydaje się być całkiem dramatyczna, ale nie martwcie się! Co prawda finału Wam nie zdradzę, ale zapewniam - nie ma powodu do niepokoju. ;)

W każdej książce, jak i w tej o nieroztropnym prosiaczku jest taka strona przy której zatrzymujemy się w skupieniu. 
'(...)whięc idą dalej. Widzą wiele świń, które siedzą w domach i gapią się w swoje komputery. 
- Możemy się do Was wprowadzić? - pyta Boluś.
Ale nikt Go nie słyszy'.
Jeśli traktujecie książki między innymi jako wstęp do rozmów z dzieckiem, ta powinna wypaść całkiem nie najgorzej. 


Boluś ma braciszka. Tak zaczyna się kolejna z serii książka o prosiaczku pt. 'Ładnie Bolusiu'. Boluś chciał, no i ma. Okazuje się jednak, że posiadanie rodzeństwa [zwłaszcza na początku drogi] nie wiążę się z samymi superlatywami. Brat Bolusia wciąż płacze i ssie smoczek - i tak na zmianę. Mówiąc kolokwialnie - Boluś się wkurza. Też chciałby mieć smoczek, ale mama nie pozwala i tłumaczy, że jest już na to za duży. Ale Boluś wie swoje. Pod pretekstem spaceru z bratem, wychodzi z Nim przed dom. Zabiera smoczek, na pocieszenie daje Mu Chrumtaska i... ucieka.
Ta 'pożyczka' będzie Go słono kosztować. Zwłaszcza kiedy na Jego drodze staną pewne [bardzo zaczepne] Klawe Knurki.

Początkowo miałam mieszane uczucia względem tej książki. Pojawia się w niej kilka agresywnych sformułowań i motyw bójki. Jak ognia wystrzegam się agresji, nie chcę żeby moje dziecko było świadkiem takich sytuacji, nie chcę aby patrzyło ani słuchało. Niby prawidłowo. Niby - bo nie do końca. Nie mogę zamykać dziecka pod kloszem i izolować go od każdej z jakiegoś względu niepasującej mi sytuacji. Dziecko musi wiedzieć, że na świecie istnieje przemoc. I jako odpowiedzialny rodzic zobowiązana jestem dawkować Jej tę wiedzę proporcjonalnie do wieku. I to jest właśnie taka książka, której nie powinniśmy się wystrzegać. Kiedyś w końcu padnie brzydkie słowo, a syn wróci do domu z podbitym okiem - life is brutal. 'Ładnie Bolusiu' to kolejna książka, którą śmiało możecie potraktować jako wstęp do wielu ciekawych rozmów z dzieckiem. Mimo, iż początkowo może dawać zgoła odmienne wrażenie.


Nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na kolejną, ostatnią już propozycję Barbro Lindgren - 'Chrum chrum Bolusiu', która wciąż jeszcze jest opracowywana. Uprzedzam - nie mówcie o tym swoim dzieciom. No chyba, że macie ochotę na zalew monotonnych pytań: - Kiedyyyy?
Nie wiadomo kiedy. Miejmy nadzieję, że Zakamarki nie pozwolą nam czekać zbyt długo.



Autor: Barbro Lindgren
Ilustracje: Olaf Landstrom
Wydawnictwo: Zakamarki


Wpis powstał w ramach projektu 'Przygody z książką'.

Print

3 komentarze:

  1. O Bolusiu dopiero dzisiaj przeczytałam (tez przy okazji projektu "Przygoda z książką"), ale twoja recenzja + zdjęcie przekonały mnie, że muszę ją zdobyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za te recenzje. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po te pozycje.

    OdpowiedzUsuń