czwartek, 25 września 2014

Złote dzieci.

W wieku dwóch lat recytują Inwokację [po litewsku!], jako roczniaki jeżdżą na czterokołowych rowerkach, a w wieku pół roku świadomie (!) oddają swoje potrzeby fizjologiczne do nocników. Nie buntują się, nie trzaskają drzwiami - właściwie w ogóle się nie denerwują. Zawsze pomagają rodzicom, a na każdą ich uwagę odpowiadają uśmiechem. W sklepach mają rączki przy sobie, z radością wkładają na siebie każde wybrane przez mamę ubranie. Nie lubią Hello Kitty i kolorowego plastiku [a fe!] - kochają surowe drewno, a w swoich pokojach najczęściej zamiast bawić się - medytują. A jeśli już się bawią, to na mur beton sprzątają po sobie zabawki - zawsze! Rysują tylko po kartkach i systematycznie odkładają kredki do pojemników. W przedszkolu nie biją się i nie łobuzują, w szkole nie mają oceny niższej od piątki z minusikiem [takim małym rzecz jasna]. Dziewczynki są... dziewczęce - bawią się lalkami; noszą je, śpiewają piosenki i odkładają 'spać' do kołysek. Chłopcy suną autkami po dywanach - niemal bezdźwięcznie. Dziewczynek nie interesują koparki, a chłopcy broń Boże nie chwytają za wózki z misiami. Nie oglądają bajek i w ogóle nie są zainteresowane telewizją. 'Peppa Pig', 'Curious George' - co to takiego?! Sąsiadom kłaniają się w pas, zawsze mówią: 'dzień dobry' i 'do widzenia', najczęściej dodają jeszcze 'miłego dnia'. Są rezolutne, mądrzejsze od rówieśników, panie w przedszkolu przenoszą je do starszych grup co by się nie uwsteczniały. Szkoła? Grono pedagogicznie wysłałoby je od razu na studia - po co tracić czas skoro ma się w klasie następce Einsteina? Przebudzone w nocy nie drepczą do sypialni rodziców. Nie odzywają się nie pytane, nie lubią słodyczy i chętnie odwiedzają lekarzy. Nie płaczą w przedszkolach, szanują zieleń - nie zrywają kwiatków i zawsze chodzą chodnikiem by nie deptać trawy. W ogóle - szanują wszystko i wszystkich - od rodziców, po zabawki. Żadne z nich nigdy nie powiedziało brzydkiego słowa i nie pokazało środkowego palca. Nawet języka! Nie grymaszą, zjadają wszystko co mają na talerzu i zwykle proszą o dokładkę. Uszy nie trzęsą im się na widok frytek, pizzy i cheeseburgerów z McDonalds - sięgają po zielone warzywa i rybę na parze. Nawet kupę robią tęczową. I ona nie śmierdzi!!!
Opowiadają, czytają, mnożą, dzielą, deklamują, najlepiej rysują, najszybciej się uczą. Najlepsi!

Zawsze najlepsze, najmądrzejsze i najgrzeczniejsze. Każdy z nas zna takie dzieci - co najmniej kilka, a jedno to już na pewno! Wystarczy przejść się na plac zabaw i usiąść na trefnej ławce. Albo poczytać co po niektóre blogi autorstwa tych naj naj naj elokwentnych mam 'przez bibułkę'. 

Moje dziecko jest indywidualistą, z reguły robi wszystko na wspak. Kiedy wszyscy się bawią - Ona nie ma ochoty, a jak reszta zaniemoże, Ona dostaje motywacyjnego kopniaka. Lubi słodycze, a bajki [jak sama twierdzi] mogłaby oglądać cały dzień. Późno zaczęła siadać, chodzić i mówić, a pieluchę na noc zdejmuje Jej dopiero od kilku miesięcy. Namiętnie bawi się autami. Lalkami także, ale 90% tych zabaw dla lalek kończy się dramatycznie. Nie czuje się księżniczką i nie pozwala tak do siebie mówić. Kiedy jest zła trzaska drzwiami i potrafi wyprosić mnie ze swojego pokoju. Ku swojej wielkiej uciesze dzień w dzień wlecze wszystkie zabawki ze swojego pokoju i rozkłada je na środku salonu. Jest mistrzynią robienia bajzlu, a obudzona w nocy wciąż przychodzi do naszego łóżka.

Nie dalej jak wczoraj wracając z przedszkola poprosiłam moją Córkę żeby pomogła mi zbierać liście. Powiedziałam, że w domu czeka na Nią namalowane na kartce drzewo, które będziemy ozdabiać tym co zbierzemy. Malowałam je w ostatniej chwili, tuż przed wyjściem z domu, żebyśmy mogły zabrać się do pracy jak tylko wrócimy. Oczekiwałam jakiegoś... no nie wiem, 'hurrra'? A Ona? Zaczęła beczeć. Bo Ona nie chce drzewa, nie chce liści, nudzi Jej się, chce do domu, nie chce stać, nie chce siedzieć, chce pić i siku. Łzy lały się strumieniami. Po powrocie do domu usiadła przy drzewie i zaczęła smarować klejem liście, które zebrałam [sama]. A gdybyście widzieli Jej oburzoną minę, kiedy zwróciłam Jej uwagę, że smaruje po liściu z niewłaściwej strony. I że liście nie rosną na pniu. Nie posłuchała - jak widać.

Moje dziecko ma wady i denerwujące zachowania - jak KAŻDE inne.
Nie ma złotych dzieci. Są tylko rodzice, którzy nie wiedzieć czemu na siłę chcą kreować rzeczywistość dostosowując ją do swoich [i tylko swoich] potrzeb.
Dzieci to też ludzie - tylko trochę mniejsi. ;) Mają prawo złościć się i tupać nogami, bo dla Nich to jedyna możliwość rozładowania napięcia. To nie znaczy, że są gorsze! Są po prostu normalne.
Nie wciskaj dziecka w gorset, który samej ciężko Ci zawiązać.
Po prostu zaakceptuj je takim jakie jest. I nie wstydź się przyznać, że nie potrafi jeszcze zawiązać butów, podczas gdy inne dzieci robią to w pięć sekund. Broń się przed społeczną presją, w przeciwnym wypadku żadne z Was nie będzie szczęśliwe i usatysfakcjonowane. Bo trzeba szanować i akceptować nie tylko blaski, ale i cienie macierzyństwa.



5 komentarzy:

  1. Nareszcie! Nareszcie ktoś o tym napisał! Mam ochotę podesłać ten post kilku osobą!

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe świetne .. dla rodzica jego dziecko jest zawsze idealne .. ja miałam to szczęscie,ze faktycznie Mai wszystko przychodziło łatwo .. siadanie,jedzenie,mówienie,ale były tez i problemy .. nie jest cichym spokojnym dzieckiem .. jest zwykłą małą dziewczynką,którą w sklepie muszę non stop upominać,by przestała ściągać z półek rzeczy,by nie rozmawiała na cały głos na poczcie .. a sprzątanie w pokoiku .. boziu katorga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy zaczęłam czytać fragment, w którym opisujesz, jaka jest Twoja córka - to wypraszanie z pokoju, płacz itp. to czułam jakbyś opisywała mego Bartka. Jednak po chwili uświadomiłam sobie, że to nie obraz tylko Twojej córki, nie obraz Bartka, a obraz każdego zdrowo rozwijającego się dziecka :)

    Pozdrawiam :)

    http://glamourmamablog.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pękne drzewo.mimo że na burmuchu robione :) Wszystko to takie prawdziwe,co napisałaś.

    OdpowiedzUsuń