czwartek, 20 listopada 2014

'Baśnie Andersena' - projekt Przygody z książką.

- Bracia Grimm byli mocno porąbani - powiedział mój ojciec - Taka 'Dziewczynka z zapałkami' na przykład...
- To akurat baśń Andersena - wtrąciłam
- Nie ważne. Oni wszyscy jakoś tak dziwnie pisali, niby dla dzieci, a to przecież bajki dla dorosłych są...
- No dobra, co do braci Grimm to się trochę zgodzę, ale Andersen? Przecież historia 'Dziewczynki z zapałkami' jest piękna.
- Pff, piękna! Ja Ci dziękuję za takie 'piękno' - zaczepił mnie szyderczo
- Wiesz, piękno to pojęcie względne - odpowiedziałam trochę przekornie - 'Dziewczynka...' to opowieść podczas której trzeba 'ruszyć mózgiem'. To od Ciebie zależy jak ją zinterpretujesz. Dla Ciebie to opowieść o bosej dziewczynce, która z zimna umiera w ciemnym kącie. Masz racje - przerażające i idąc Twoim tokiem rozumowania, faktycznie bez sensu. Jednak dla mnie ta opowieść to wołanie do ludzi - tych dużych i małych, starych i młodych, żeby otworzyli oczy na nieszczęście innych. Zobaczyli coś więcej, niż tylko czubek własnego nosa i nauczyli się wyciągać pomocną dłoń. Przecież gdyby nie obojętność przechodniów dziewczynka nie umarłaby. Wystarczyła jedna osoba, która zainteresowałaby się Jej losem i wszystko wyglądałoby inaczej. Dla Ciebie baśń kończy się tragicznie, bo dziewczynka umiera. Dla mnie to happy end, bo kończy się Jej cierpienie a zarazem spełnia największe marzenie - 'po drugiej stronie' spotyka się ze swoją nieżyjącą już mamą. I zaraz mi powiesz, że to nawoływanie: 'ludzie z problemami popełniajcie samobójstwa'. Nie. To apel do ludzi, żeby nie zostawiali swoich bliźnich w potrzebie. Wciąż myślisz, że baśnie Andersena są tylko dla dorosłych? Pamiętasz głośną akcję wiele lat wstecz kiedy uczniowie rozebrali na środku klasy swoją koleżankę? Nikt się za Nią nie wstawił, nikt nie pomógł. Dziewczynka nie wytrzymała presji i popełniła samobójstwo. Dla dorosłych to jest 'Twój weekend'...


Post miał zacząć się od zdania: 
To, że zostałam wychowana na bajkach Andersena było jedną z najlepszych decyzji jaką podjęli moi rodzice. 
Ale się nie zaczął, bo zrozumiałam, że żadnego wyboru nie dokonano. Ot, na półce leżało kilka książek, które po prostu się czytało, bo były pod ręką. Nie dokonywano selekcji. Nie wiem, tylko w ten sposób tłumaczę sobie fakt, że osoba, która dwadzieścia lat temu tę samą książkę czytała mi przed snem, dziś twierdzi, że nie powinno się jej czytać dzieciom. To tak jakby ludzka świadomość pogarszała się zamiast poprawiać. Straszne to, zwłaszcza biorąc pod uwagę to w jakich czasach żyjemy. Ja głęboko wierzę w to, że literatura kształtuje przede wszystkim młode umysły i nie bez znaczenia jest nie tylko to o czym czytamy, ale przede wszystkim to czy i w jaki sposób podejmujemy rozmowę z dzieckiem. Baśnie Andersena ze względu na możliwe nadinterpretacje, rozmów bezsprzecznie wymagają, dlatego nie spieszymy się z czytaniem. Oliwia póki co 'ocha' i 'acha' nad ilustracjami i nie może wyjść z zachwytu, że książka którą trzyma w ręku należała kiedyś do Jej mamy.

'Dziewczynka z zapałkami', 'Dzikie łabędzie' i 'Królowa Śniegu' - trzy baśnie mojego dzieciństwa, a każda z nich to magia. Każde słowo, zdanie, wers - bierzesz i chcesz więcej. Bo przecież po to są bajki prawda? Mają za zadanie przenosić dzieciaki w inny świat. I myślę sobie, że jako dziecko miałam cholernie dobry gust, bo bliżej mi, niż dalej do trzydziestki, a za każdym razem kiedy słyszę 'Królową Śniegu' - odpływam.
A jeszcze jak czyta mi ją Piotr Fronczewski to już w ogóle! ;)
Dobra bajka przeniesie w inny świat każdego, bez względu na wiek. Takie doceniam najbardziej i staram się podsuwać je swojemu dziecku, oczywiście uprzednio starannie je selekcjonując. Bajki, choćby i najpiękniejsze powinny być dostosowane do wieku - przede wszystkim emocjonalnego. Moja Córka jest wrażliwa i totalnie empatyczna - 'Dziewczynki z zapałkami' nie przeczytamy więc jeszcze długo długo...

Moi drodzy, wierzę, że baśnie Andersena zna każdy i wszystko co napiszę będzie banałem. Magii, która w nich drzemie, nie da się bowiem opisać słowami. Można ją jednak zilustrować. Jan Marcin Szancer, który zaprezentował swoje umiejętności w książce, w której posiadaniu jestem, jest rysownikiem 'starszej daty'. Widać to po 'starej' kresce, po doborze kolorów, ale przede wszystkim ŚWIADOMOŚCI rysunku. Niewielu na świecie było [i jest] artystów, którzy jedną ilustracją opowiadają kawał historii. Pan Szancer to potrafił. Dowodem na to są książki, z Jego ilustracjami - drukowane jeszcze tak niedawno - mimo iż od jego śmierci minęło ponad czterdzieści lat!

'Baśnie Andersena' to urok, estetyka, kunszt - zjawisko.
To książka, która mimo upływu lat i wiecznego użytkowania nie ma naderwanej ani pogiętej nawet jednej strony, ma niezarysowaną okładkę. To taki skarb o który zaczęłam dbać ponad dwadzieścia lat temu i o który dbać będę zawsze. Już niebawem przyjdzie czas aby jej czar spowił i moje dziecko.






Autor: H. Ch Andersen
Ilustracje: J. M Szancer
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia


Wpis powstał w ramach projektu 'Przygody z książką'.

Print

5 komentarzy:

  1. mamy czytamy..choć jeśli mam być szczera to auta-złomek i spółka mają wyższe miejsce u Synka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam Andersena i czytam go córce. Mnie mama karmiła takimi basniami, braci Grimm tez mi czytała i jakoś źle na mnie nie wpłynęły, wszystko zależy na ile dojrzałe dziecko jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas było zawsze dużo książek. I różne baśnie. I pewnie dlatego, wstyd się przyznać, nie mam pojęcia które to są baśnie braci Grimm, a które Andersena...

    OdpowiedzUsuń
  4. nie dziwię się zachwytom nad ilustracjami Szancera - i mi, i mojej mamie przypominają one dzieciństwo, więc obie z sentymentem pokazujemy je Jankowi, żeby też miał takie pięknie ilustrowane wspomnienia :)
    masz rację, że baśnie Andersena są pełne emocji - często smutne, trudne - i trzeba je odpowiednio dobrać do wieku dziecka, ale to zawsze dobry pretekst do dalszej rozmowy
    piękna książka i piękny wpis!

    OdpowiedzUsuń